Większość z nas dorastała w systemie opartym na nagrodach i karach. Robiliśmy takie rysunki dla rodziców, żeby usłyszeć, że są piękne, w szkole chcieliśmy mieć dobre oceny, żeby mieć spokój po wywiadówce, a za załatwienie się do toalety słyszeliśmy brawa. Miarą naszego własnego sukcesu było to, co dostawaliśmy od innych.
Jednak jak długo mogliśmy wierzyć, że wytarcie pupy robi na rodzicach aż takie wrażenie? I co, jeśli pewnego dnia skończyły się pochwały i prezenty za poprawne napisanie literki “A”? Czy nasze pismo stało się gorsze? Czy dalej musimy dokładnie wycierać pupę, skoro skończyły się brawa?
Drugą stroną medalu są kary. Za zrobienie bałaganu albo ubrudzenie koszulki mogliśmy zostać uziemieni. Wiele z nas, kiedy narobiliśmy kłopotów miało odbierane przywileje, przyjemności, ograniczano nam kontakty społeczne – czyli dokładnie te rzeczy, które pozwalały nam regulować swoje emocje i zbierać zasoby na mierzenie się z kolejnymi trudnościami. Kary są do tego arbitralne, mogą rodzić poczucie niesprawiedliwości.
Nagrody i kary sprawiają, że myślimy o sobie oczami innych
W systemie rządzonym przez nagrody i kary własne marzenia i radość schodzą na drugi plan. Motywując się do czegokolwiek, skupiamy się na wypełnieniu roli i zadania, żeby usatysfakcjonować innych. Mroczniejsza strona to strach - jeśli nie zrealizowaliśmy celów postawionych przez dorosłych, myśli o karach budziły lęk, ważne było uniknięcie negatywnych rzeczy, które nam groziły. Wychowanie oparte o nagrody i kary sprawia, że siłą napędową do działania staje się „co mogę zrobić, żeby dostać od innych coś, czego chcę”. To motywacja zewnętrzna. Nagrodami w tej sytuacji nie muszą być rzeczy materialne jak słodycze, pieniądze czy zabawki. Mogą to być ciepłe słowa albo wyrazy dumy dostępne tylko wtedy, jeśli spełnimy wymagania innych. Zrobienie czegoś po swojemu, z radością może zejść na drugi plan, bo do bliskości albo pochwały prowadzi tylko to, co wymyślą dla nas inni.
Kary nie uczą, jak robić rzeczy dobrze
Kary mają zniechęcić do podejmowania działań, które przekraczają granice innych ludzi, są nieakceptowane społecznie, ale czasem są po prostu czyimś widzimisię.
Jeśli stają się dominującą motywacją, przestajemy myśleć o innych, o szacunku do nich, o umowach. Punktualny powrót do domu nie wynika już ze zrozumienia, że rodzice troszczą się o bezpieczeństwo. Może stać się tylko próbą uniknięcia kary. Kary mogą mieć też o wiele gorsze konsekwencje.
W obawie przed nimi, dzieci mogą ukrywać negatywne rzeczy we własnym życiu albo podejmować niebezpieczne działania, np. żeby zyskać te sześć minut i wrócić na czas. Strach przed kolejnym szlabanem może sprawić, że nie dowiemy się, co wydarzyło się w drodze ze szkoły do domu.
Jak sprawić, żeby dzieci robiły dobre rzeczy dla siebie, nie dla pochwał
Motywacja wewnętrzna to siła napędzająca nas do działania, bo chcemy szanować innych, poznawać świat, dbać o siebie i otoczenie. To wszystko daje poczucie satysfakcji niezależnie od tego, czy dostaniemy coś w zamian. Tworzy wewnętrzne przekonanie o tym, że chcemy robić rzeczy, bo są dobre i zgodne z naszym sumieniem, a nie wymuszone przez innych. Dla wielu z nas, kiedy zostajemy rodzicami wychowanie w oparciu o kary i nagrody jest jedynym systemem, jaki znamy.
Troska o dziecko sprawia, że chcemy pokierować jego życiem jak najlepiej, żeby poradziło sobie w domu, grupie społecznej, w pracy. Obawiamy się, że odchodząc od wychowania opartego na pochwałach za zrealizowane zadanie i karach za nieadekwatne według dorosłych zachowania, nie wyposażymy dziecka w niezbędne umiejętności. Jednocześnie wiele z nas chce wzmacniać w swoich pociechach empatyczność, umiejętność współpracy z innymi i chce, aby dzieci czuły się bezwarunkowo kochane.
Naprzeciw temu wyszedł Alfie Kohn, autor książki „Wychowanie bez nagród i kar”, amerykański interdyscyplinarny badacz, który zebrał dowody stojące za podstawową tezą - to bezwarunkowa miłość, akceptacja i ograniczenie stawiania warunków pozwalają dzieciom czuć się pewnymi siebie ludźmi, którzy działają dzięki motywacji wewnętrznej.
Badania potwierdzają, że tak wychowywane dzieci są bardziej kreatywne, twórcze, chętniej współdziałają z innymi, mają większe poczucie sprawczości i odpowiedzialności za siebie. Ich relacja z rodzicami częściej oparta jest na dialogu i współpracy, ponieważ rodzic jest przewodnikiem, a nie „wymagającym dorosłym”, który ma arbitralne prawo do nagradzania i karania w oparciu o swoje własne wyobrażenie o tym, co dziecko powinno robić.
Wychowanie bez kar i nagród pomaga w wytworzeniu własnej, wewnętrznej motywacji, pozwala poznać, czym są naturalne konsekwencje własnych działań, a nie arbitralne kary wymierzone przez innych. Pomaga budować zaufanie między rodzicem a dzieckiem, bo niezależnie od tego, co się wydarzy, dziecko wie, że zostanie wysłuchane i może liczyć na wsparcie. Nie oznacza jednak, że każdy w może robić, co chce - pozwala jednak na budowanie relacji, w której z problemami i konsekwencjami można radzić sobie wspólnie.
Artykuł przygotowała i opracowała Aleksandra Strykier.
Comments